Ale coś śnieżna ta wiosna w Semirowicach - zdjęcie chyba było zrobione w ostatnich godzinach , gdzie w całym kraju padał deszcz , ze śniegiem i było dość zimno
Dołączył: Sob Maj 27, 2006 19:48 Posty: 7459 Skąd: Babie Doły
Wysłany: Nie Kwi 01, 2012 10:32 Temat postu: Re: SIEMIROWICE
Dla Mariusza który lubi wiedzieć o tradycjach: tak było na Kaszubach ...
Cytat:
W Płaczëboga Pón Jezës płakał, to i lëdze muszą płakac... Właściwie to Wielkanoc na Kaszubach rozpoczynała się już w Niedzielę Palmową. Wtedy młodzież z knarami i sznerami, czyli drewnianymi kołatkami szła ścinać gałązki wierzby na palmy. Bazie miały znaczenie magiczne - mówi Iwona Klinger. - Po poświęceniu palmy każdy obowiązkowo połykał jednego "kotka" - miało to chronić przed chorobami gardła i gorączką. Palma kaszubska musiała mieć też koniecznie coś zielonego: gałązki barwinka, czarnej jagody albo bukszpanu. Całość związana była czerwoną szlajfką, czyli wstążeczką. Dzięki niej demony i czarownice - a tych nigdy na Kaszubach nie brakowało - trzymały się z dala od domu.
Jesteśmy w Kaszubskim Parku Etnograficznym we Wdzydzach Kiszewskich. Pani Iwona, przewodniczka, oprowadza nas po skansenie. Po pełnym spalin i hałasu Gdańsku Wdzydze wydają się oazą spokoju, ciszy i wiosny: lekko chlupocze jezioro, ćwierkają ptaki, brzozy wypuszczają jaskrawo-zielone listki - nic tylko świętować.Palmy chronią jeszcze przed pożarem
Wchodzimy do jednej z wielu ponadstuletnich, drewnianych chałup. Na stole pod oknem leżą łuski cebuli, kawałki kory, a w koszyku barwione jajka. - Jajka farbowało się tradycyjnie w Wielki Czwartek - mówi przewodniczka. - Można to było robić na gorąco - gotując je w łuskach cebuli albo korze dębu, buka czy osiki - co barwiło jajka na kolor od ciemnoczerwonego przez brązowy po prawie czarny, albo na zimno.
Pani Iwona urywa kawałek niebieskiej bibułki - powszechnie znanej "krepiny", niezbędnego surowca do produkcji np. karnawałowych szkolnych dekoracji. Zwija ją, moczy w occie i takim "pędzelkiem" barwi jajko. - Kaszubskie kraszanki były gładkie, bez wzorków. Na koniec przecierało się je tylko kawałkiem słoniny i glansowało, żeby pięknie błyszczały - dodaje.
- A skąd sto lat temu Kaszubi mieli "krepinę"? - pytam.
- Z różnego rodzaju opakowań. Na przykład od bardzo wówczas popularnej kawy zbożowej - wyjaśnia przewodniczka. - Każda gospodyni przez cały rok skrzętnie gromadziła takie opakowania, przydawały się też do produkcji bibułkowych róż tradycyjnie zdobiących święte obrazy. Za te obrazy wkładało się też poświęcone palmy. Miały one ogromną moc magiczną. Podczas burzy, żeby ustrzec się od pioruna - a przy drewnianych, krytych strzechą chatach rzeczywiście było czego się strzec - gospodarze palili palmę. Tak daleko, jak sięgał unoszący się z niej dym, piorun nie miał dostępu.
Wielki Czwartek na Kaszubach był też dniem, kiedy sadziło się drzewa, siało kwiaty i przesadzało rośliny. Zapewniało to im bujny wzrost i chroniło przed robakami.
Żur, pulki i śledziunka
- Na Kaszubach cały Wielki Post traktowano bardzo poważnie. Tuż przed nim gospodynie chowały na dno szafy wszystkie patelnie - nie można było jeść nic smażonego - opowiada pani Iwona. - W Wielki Tydzień obowiązywał post ścisły - można było jeść tylko żur, pulki (ziemniaki w mundurkach) i śledziunkę - wodę, w której moczą się solone śledzie. W Wielki Piątek, zwany Płaczebóg, jadło się tylko suchy chleb i nieokraszone pulki.
Jesteśmy we wnętrzu kolejnej chaty. Skromnie. Obok stołu, na którym króluje wielki okrągły bochen prawdziwego chleba i micha pulek, stoi kołyska. W niej przywiązany tasiemką okrągły gryzaczek. - Zrobiony jest z gęsiego przełyku, w środku ma ziarnka grochu - wyjaśnia pani Iwona.
- Fu, przecież to niehigieniczne - krzywię się.
- Na pewno bardziej higieniczne niż chińskie plastiki - odpowiada przewodniczka. - Znajomy lekarz powiedział, że kaszubskie gryzaczki śmiało można by zacząć produkować na masową skalę.
Kontynuujemy temat niemowląt. - Rano w Wielki Piątek gospodyni brała ciernistą gałązkę jałowca albo agrestu i okładała nią całą rodzinę, nie wyłączając małych dzieci i starców. Mówiła przy tym: "W Płaczëboga Pón Jezës płakał, to i lëdze muszą płakac". A potem zabierała się za sprzątanie.
Sprzątanie obejścia na dawnych Kaszubach nie przypominało naszych świątecznych porządków. Wszystkie bowiem śmieci pozmiatane z podwórka wyrzucało się nie do kosza, a do... sąsiada. - To musiało rzeczywiście zabawnie wyglądać - śmieje się pani Iwona. - Wczesnym rankiem, często nagi gbur albo gburzyna - bo najlepiej było to robić na golasa albo w samych gaciach - na paluszkach podbiegał do płotu, by ukradkiem przerzucić swoje śmieci przez płot do zagrody sąsiada. A tymczasem z drugiej strony to samo robił jego sąsiad.
W Wielki Piątek milkły dzwony, zamiast nich terkotały knary i sznery. Nasza przewodniczka sięga po taki drewniany instrument i z pewnym wysiłkiem zaczyna nim obracać wywołując charakterystyczny klekot, od którego ciarki przebiegają po plecach.
Ogień i woda
- Cała kaszubska Wielkanoc to mieszanie się dawnych ludowych, pogańskich jeszcze zwyczajów i wierzeń, z tradycją chrześcijańską - opowiada pani Iwona. - W Wielką Sobotę na przykład odbywał się bardzo ważny, dziś już zapomniany obrzęd święcenia ognia. Na co dzień ogień w piecu palił się lub tlił przez cały czas, hubką nie łatwo było go rozpalić, dbano więc o to, by nie zgasł. Dopiero w Wielką Sobotę wygaszano go całkowicie, sprzątano palenisko i kolczastą gałązką szakłaka, nawiązującą do korony cierniowej Chrystusa, rozpalano nowy ogień. W ten dzień magia wiązała się nie tylko z ogniem. W nocy z soboty na niedzielę magiczna stawała się woda, zwłaszcza płynąca, ale i jezioro dobrze sprawdzało się w tej roli. Kąpiel w nim miała znaczenie kosmetyczne - zapewniała kobietom piękną cerę, oraz lecznicze - chroniła przed chorobami skóry i gardła. - Idąc do kąpieli nie można było rozmawiać ani oglądać się za siebie - mówi pani Iwona. - Często do wody zapędzano też krowy, by dawały dużo mleka, i konie, by dobrze pracowały i były zdrowe.
W nocy po wsi chodzili chłopcy z kołatkami zwołując mieszkańców na jutrznię. Wchodzimy do drewnianego kościółka z ok. 1700 r. pochodzącego ze wsi Swornegacie. Jego patronka - św. Barbara patrzy z ołtarza głównego i z malowanego sufitu. Według tradycji opiekuje się ludźmi uprawiającymi niebezpieczne zawody: rybakami, hutnikami (na Kaszubach to każdy, kto ma do czynienia z ogniem, np. kowal) czy drwalami. Do dziś w Wielką Sobotę odbywa się tu święcenie pokarmów. - Kiedyś tylko szlachta to robiła. Zapraszała po prostu księdza na wielkanocne śniadanie, a ten je wcześniej święcił. Biedniejsi gromadzili się przy Bożej Męce, przydrożnym krzyżu z figurą Jezusa, jeśli ksiądz akurat przechodził, to im też poświęcił jadło - wyjaśnia przewodniczka.Utęskniona prażnica
W niedzielę wielkanocną rankiem wszyscy siadali do świątecznego stołu. Ten też różnił się od dzisiejszego. Zwłaszcza zwykły gbur albo tym bardziej zagrodnik - czyli biedny chłop bez własnej ziemi - nawet nie marzyli o tych wszystkich szynkach i pasztetach, jakimi my się dziś objadamy.Wielką atrakcją była prażnica, jajecznica na słoninie. To zresztą zrozumiałe - po 40 dniach postu, kiedy nie jadło się nic smażonego, człowiek był przecież porządnie wygłodniały. Na stole pojawiała się też kiełbasa i ciasto drożdżowe - opowiada pani Iwona. - Tylko szlachta: sołtys i właściciel wsi jedli mazurki z bakaliami, wielkie baby, baranki z ciasta. I jaja gotowane, nie jajecznicę. Nie było jednak zwyczaju dzielenia się nimi.
Wielkanocny poniedziałek to oczywiście dyngus, po kaszubsku zwany Dëgusë. Nie było jednak oblewania się wodą, a "degowanie", tzn. chłostanie dziewczyn i młodych mężatek dëgówkami - rózgami z jałowca albo brzeziny.
- Trochę to pewnie bolało - przyznaje nasza pani przewodnik. - Dziewczyny jednak specjalnie zostawiały nawet niedomknięte drzwi na noc, żeby degownicy bez problemu mogli wejść do chaty i wychłostać je jeszcze w łóżku. Intensywność "degowania" świadczyła bowiem o powodzeniu. Jeśli mimo to któraś dziewczyna chciała uniknąć chłosty, musiała wypuścić z chlewa świnię. A jeśli jakiś degownik jej się spodobał, dawała mu barwione na czerwono jajeczko.
Chłopcy nie dość, że bili dziewczęta, to jeszcze żądali za to zapłaty, zwłaszcza gotowanych jajek. - Tu, we Wdzydzach, popularny był wierszyk, jaki wykrzykiwali: "Dyngus, dyngus - po dwa jaja. Nie chcę chleba, leno jaja." - mówi pani Iwona. - Potrafili w ten sposób zebrać całe kosze jadła, nie tylko jaj, ale i kiełbas, słoniny i ciasta.
- No dobrze, a co z zającem? - pytam.
- O, to zwyczaj znacznie późniejszy. Do chałup przyszedł ze dworu, a tam z Niemiec - tłumaczy przewodniczka. - W przygotowanych wcześniej gniazdkach wyłożonych w ogrodzie albo w stodole dzieci znajdowały słodycze i drobne zabawki.
Nie oblewam rodziny, bo mieszkam w bloku
- A pani jak spędza Wielkanoc? - pytam przewodniczkę.
- Tradycyjnie. Urodziłam się na Mazurach, ale z wyboru jestem Kaszubką: barwimy jajka w łupinach cebuli, robimy tradycyjną zieloną przewiązaną czerwoną wstążeczką palmę, pieczemy babę. Jest żur i biała kiełbasa... Nie ma mowy, by stole pojawiły się plastikowe chińskie kurczaki czy sztuczne kwiaty - opowiada pani Iwona.
- Kąpie się pani w jeziorze?
- Nie. Rytuał ma sens, gdy się w niego wierzy. Ale trochę dla zabawy, trochę dla tradycji, twarz sobie w nim obmyję.
Przed spożywczym sklepikiem niedaleko skansenu drewniana ławeczka. Na niej w słońcu, z butelką piwa i czarno-białym pieskiem, wygrzewa się pan Zbychu. Pytam, jak spędzi Wielkanoc. - Jajek nie malujemy, nie ma komu - mówi. - Ale jajecznica oczywiście będzie w niedzielę. Wcześniej do święcenia pójdziemy, żona dom posprząta. Dyngus? No jasne - gałązkami baby po nogach trzeba sprać. Kiedyś to za dyngowanie można było zebrać naprawdę dużo jaj, wtedy ludzie jeszcze kury hodowali. Dziś to po jednym dają - wzdycha.
Sklep prowadzi pani Czesława z Kościerzyny. - U mnie tradycyjnie będzie: jajeczko, szynka, pasztet, mazurek... Chłosta? Kiedyś jak byłam młoda, to chłopcy latali z jałowcem.
Podobno ta dziewczyna, którą najmocniej wychłostali, miała największe powodzenie?
- E, tam. Moja siostra, którą zawsze tylu obiło, starą panną w końcu została - mówi pani Czesława. - Dziś to u nas się wodą leją. Ale to nie jest to dobre - strach iść do kościoła, jak tylu tych chłopaków z wiadrami się czai. Sama nikogo nie oblewam. Mieszkam w bloku, przecież sąsiadów nie zaleję.
Wysłany: Nie Kwi 01, 2012 21:54 Temat postu: Re: SIEMIROWICE
A ja do łącze do tego artykułu i specjalnie dla Kapiji i Asi zdjęcie z obchodu niedzieli palmowej w Wejherowie .
Bo Wejherowo mimo że trochę dalej leżą od Siemirowic to też są kaszubskie ziemie .
A ja bardzo dziękuję za te bezcenne informacje o zwyczajach wielkiego tygodnia na Kaszubach .
Ja te tradycje wielkiego tygodnia poznałem we Wohyniu koło Radzynia Podlaskiego gdzie co rocznie spędzam Wielkanoc u rodziny mego taty .
Nie wiedziałem , że takie są piękne obrzędy kościelne przed Wielkanocą , a warto to poznać .
Przede wszystkim zmiana warty przy grobie Chrystusa
Wysłany: Wto Kwi 03, 2012 9:24 Temat postu: Re: SIEMIROWICE
Fajne te zdjęcia o tak na kaszubską nutę był ten dzień kobiet obchodzony w dzisiejszych Siemirowicach .
Fajnie zorganizował pan A Długi ten dzień kobiet - widoczny na zdjęciu i bardzo dobry znajomy mego ojca
A może ja dodam historyczne już zdjęcia z przed 54 laty jak obchodzono te święto kobiet w tamtych Siemirowicach
Można to wszystko teraz po równać
Wysłany: Śro Kwi 04, 2012 8:50 Temat postu: Re: SIEMIROWICE
Mimo tego , że jutro jadę na tereny wschodniej Polski pod Radzyń Podlaski na święta wielkanocne to wszystkim mi znanym forumowiczom z Siemirowic i nie znanym .
Składam zdrowych i wesołych świąt wielkanocnych.
A tu z okazji świąt zamieszczę w trzech etapach zdjęcia .
I etap to pisanki o wzorach kaszubskich
Wysłany: Śro Kwi 04, 2012 19:47 Temat postu: Re: SIEMIROWICE
I po co takie rzeczy na stronie siemirowic.......strona miała być o życiu jednostki mieszkanców ,fotografie a nie kaszuby ...temat kaszub mozna załozyć w innym poście i okazuje sie ze stron z siemirowic jest 60 a 18o tematów nie zwiazanych z siemirowicami....normalna paranoja...
Wysłany: Czw Kwi 05, 2012 0:12 Temat postu: Re: SIEMIROWICE
A może list coś pokaże z Siemirowic ?
Masz jakieś zdjęcia i wiadomości z dzisiejszych Siemirowic ?
Czekamy !
Nawet Asiu nie wiedziałem , że trzy krotnie pokazałem pisankę z Wejherowa .
Nawet nie wiedziałem , że Wejherowie stoi tak piękna pisanka o wzorach kaszubskich - ale niespodzianka .
A to miła niespodzianka dla mnie dla Ciebie - Asiu ,dla Kapiji i wszystkich siemirowiczan pochodzenia kaszubskiego .
Asiu dzięki za życzenia świąteczne.
Wiek: 67 Dołączył: Sob Mar 01, 2008 17:26 Posty: 394 Skąd: wejherowo
Wysłany: Czw Kwi 05, 2012 18:33 Temat postu: Re: SIEMIROWICE
Mariusz-NIE JESTEM KASZUBKĄ!!!Moi pradziadowie też nie byli i nie są kaszubami!
I wyraźnie wcześniej pisałam Ci,byś nie utożsamiał wszystkich mieszkańców Siemirowic z kaszubami,bo bardzo dużo z nich to ludzie napływowi.
List po raz kolejny przypomina Ci o właściwości tego forum,forum dotyczące Siemirowic.I przypomina bardzo słusznie!
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Możesz zmieniać swoje posty Możesz usuwać swoje posty Możesz głosować w ankietach
Portal www.MojeOsiedle.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi
zamieszczanych przez użytkowników serwisu. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo
lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną
lub cywilną.