Tak człowiek jest zagoniony i nie ma nawet czasu zaglądnięciu tu na forum , ale wieczorem zawsze czas znajdę.
Ale jakoś tematu tu na forum nie mogę wymyślić .
Tylko pozostały w mojej głowie wspomnienia przygotowań do Bożego Narodzenia u mnie w domu w Siemirowicach .
Wiecie co gdy ubieram choinkę to snują mi wspomnienia jak św p mój tato z Siemirowickiego ośnieżonego lasu przynosił choinkę i od razu była oprawiana do stojaka i ubierana , w przeróżne bombki a najwięcej w kształcie sopli kupowane przy mnie przez moją mamę w Lęborku .
Pamiętam , jak moja mama przyjechała w 1968 r ze Lwowa przywiozła zrobione z drutu i rurek plastykowych ozdoby choinkowe , które mam do dziś .
Pamiętam doskonale jak na nie których balkonach wisiały upolowane zające czy lisy
Pamiętam też jak jeszcze byłem małym człowiekiem , wstałem rano i widzę moją babcię - taty mamę jak doczepia sznureczki do bombek.
A jak było śnieżny grudzień to moi rodzice zawieszali kawałek słoniny na balkon i do tej słoniny przylatywały sikory bogatki , aby się posilić .
No takie są moje wspomnienia z przygotowań do Bożego Narodzenia w Siemirowicach .
A jakie wy macie wspomnienia z tego okresu z przygotowań do Bożego Narodzenia w Siemirowicach ?
Kilka słów o tradycji kaszubskiej....."Święto Bożego Narodzenia"
-----------------------------------
Święto Bożego Narodzenia na Kaszubach stanowi moment bardzo ważny. Przeddzień Bożego Narodzenia w Wigilię kaszubi starają się wstrzymać od jadła, dopiero po zachodzie słońca zasiadają do wspólnej wieczerzy (kolacji). Jest ona postna i na ogół liczy 12 potraw, w skład których wchodzą różne płody rolne: groch, fasola, mak, suszone grzyby, owoce, kapusta, ziemniaki, ryby (śledź, karp), Są to potrawy jak: zupa grzybowa, kapusta z grzybami, Specjałem wigilijnym jest karp lub śledź.
Do stołu zasiadają wszyscy domownicy i dzielą się opłatkiem składając sobie życzenia. Na stół kładzie się jedno nakrycie więcej niż jest domowników, to nakrycie jest przygotowane dla niespodziewanego gościa. Pod obrus kładzie się trochę siana. W każdym niemal domu stroi się choinkę . W tym dniu ludzie obdarowują się prezentami, a tam gdzie są małe dzieci przychodzi Mikołaj. Dzieci niegrzeczne straszy się tym, że od Mikołaja dostaną rózgą. Osobliwymi względami na Kaszubach cieszy się chów, czyli zwierzęta domowe. Jeszcze przed wieczerza (kolacją) otrzymują one najlepszą karme.
Gdzieniegdzie na Kaszubach zachowano zwyczaj związany z kultem zmarłych. Wierzy się, że jeżeli ktoś z domowników zmarł na krótko przed wigilią, to podczas kolacji przychodzi do naszych domostw. W tym celu nie wylewa się wody za próg, bo można oblać zmarłego.
Według wierzeń Kaszubów noc wigilijna obfituje w przeróżne cuda: woda w stawach, jeziorach, strumieniach zamienia się na chwilę w wino. Kto nieświadomie przypadkiem napije się czerwonego wina, będzie miał szczęście przyszłym roku, tych zaś, którzy czyhają na to świadomie spotka nieszczęście. Zwierzęta rozmawiają ze sobą ludzkim głosem, jednakże niebezpiecznie jest ich podsłuchiwanie. W dzień wigilijny kaszubi wcześnie udają się na spoczynek, aby nieco wypocząć i przed północą wstać i pójść na nabożeństwo nocne - pasterkę. Pierwsze Święto Bożego Narodzenia upływa bez szczególnych zwyczajów. Drugie święto jest znacznie ciekawsze. Gospodarze udają się w odwiedziny sąsiedzkie z życzeniami.""Boże Narodzenie jest najbardziej oczekiwanym i niezwykle ważnym świętem w polskiej tradycji. Jest to święto rodzinne, które spędzamy w gronie najbliższych i przyjaciół. Święta Bożego Narodzenia poprzedza okres adwentu - czas czuwania i przygotowań do zbliżających się świąt.
Święta rozpoczyna Wigilia. Słowo "wigilia" wywodzi się z języka łacińskiego i oznacza "czuwanie". W Polsce Wigilia Bożego Narodzenia na stałe weszła do tradycji w XVIII w. W wielu krajach nie ma ona takiego znaczenia jak u nas. Podobnie jak w Polsce, Wigilię obchodzi się jedynie na Litwie, w Czechach i na Słowacji. Jednym z dawnych zwyczajów przestrzeganych w tym dniu był zakaz szycia, przędzenia i tkania.
Do kolacji wigilijnej zasiadano z zapadnięciem zmroku, w momencie pokazania się na niebie pierwszej gwiazdy. Zaczynano od podzielenia się opłatkiem i złożenia sobie życzeń. Staropolskie opłatki były ozdabiane i różnokolorowe. Obecnie są białe i ozdobnie wytłaczane. Łamanie się opłatkiem następowało po przeczytaniu Ewangelii o Narodzeniu Pańskim. Tradycja ta pochodzi od zwyczaju tzw. eulogiów, jaki przetrwał od pierwszych wieków chrześcijaństwa.
Nieodłącznym elementem Bożego Narodzenia jest śpiewanie kolęd. Słowo kolęda wywodzi się od słowa, jakim Rzymianie nazywali początek każdego miesiąca: "calendae". Z upływem czasu kolędą zwano już nie tylko pieśń na Boże Narodzenie, ale także zwyczaj chodzenia po domach z życzeniami świąteczno-noworocznymi i odwiedzania przez kapłana parafian w ich domach.
Podczas świąt w każdym polskim domu dekoruje się choinkę. Jest to jedna z najmłodszych tradycji wigilijnych. Dawniej w domach gościła "jodłka", czyli wierzchołek sosny lub jodły zawieszony u pułapu. Drzewko chroniło mieszkańców przed złymi mocami. Choinka dotarła do Polski ok. XIX w. z Niemiec. Początkowo przyjęta została na Pomorzu, Warmii i Mazurach oraz Śląsku. Na pozostałych terenach Polski choinki pojawiały się sporadycznie. Pierwszymi dekoracjami na choinkach były jabłka, ciasteczka piernikowe, cukierki i świeczki.
Tradycja obdarowywania bliskich prezentami podczas świąt wywodzi się z rzymskich saturnaliów. Dawniej zwyczaj nazywano Gwiazdką, ponieważ wręczano je, gdy na niebie zauważono pierwszą gwiazdę, utożsamianą z Gwiazdą Betlejemską.
Powszechnie znanym zwyczajem w Polsce jest pozostawianie wolnego miejsca przy stole wigilijnym. Miejsce to przeznaczone jest dla przypadkowego gościa, którego traktuje się podczas tego wyjątkowego dnia jak członka rodziny. Wolne miejsce przy stole może oznaczać również zmarłego członka rodziny, okazujemy w ten sposób nieustanną pamięć o nim.
Do tradycji wigilijnej zapisał się również zwyczaj zasiadania do stołu parzystej liczby osób. Nieparzysta liczba wróżyła nieszczęście dla jednej z nich. Jeżeli jeden domownik pozostawał bez pary, wówczas w bogatszych domach zapraszano do stołu służbę, w biedniejszych domach - żebraka. Do wieczerzy zasiadano według wieku i hierarchii, aby "w takiej kolejności schodzić z tego świata".
Zachował się także zwyczaj wkładania siana pod obrus na stół, przy którym będzie spożywana kolacja wigilijna. Sianko przypomina ubóstwo groty betlejemskiej i Maryi, która tuż po narodzinach złożyła małego Jezusa w żłobie.
W zależności od regionu i tradycji rodzinnych, podawane potrawy wigilijne są różne, ale na wigilijnym stole powinny znaleźć się wszystkie płody ziemi. Dań powinno być dwanaście. Każdego należy spróbować, co zapewni szczęście przez cały rok i zagwarantuje, że nie zabraknie któregoś podczas następnej wieczerzy wigilijnej. Do najczęściej podawanych potraw należą: barszcz z uszkami (w niektórych regionach Polski biały żur lub zupa grzybowa), ryby (przeważnie karp), kapusta z grochem, pierogi z kapustą, paszteciki z grzybami, kluski z makiem, cukrem i miodem, kompot z suszonych owoców, kulebiak i kutia (pochodzące z tradycji wschodniej). Na Kaszubach najbardziej popularne były: zupa owocowa, zupa rybna, ryż z jagodami, grzyby smażone, ciasto drożdżowe lub piernik. Główna atrakcją był duży talerz słodyczy, który dostawali wszyscy: gospodarze, dzieci i służba.
Po wieczerzy wigilijnej całe rodziny udają się na Pasterkę, czyli mszę św. odprawianą o północy z 24 na 25 grudnia. Upamiętnia ona oczekiwanie i modlitwę pasterzy zmierzających do Betlejem. Według tradycji co najmniej jedna osoba z każdej rodziny musiała wziąć udział w uroczystej mszy. W drodze do kościoła panny i kawalerowie wróżyli sobie szczęście w miłości z kołków w płocie.""
Pamiętam nasze poszukiwania choinki w lesie.Spacer zawsze zajmował nam wiele godzin,aż mama przygotowująca dania wigilijne denerwowała się o nas.Ale wówczas było bezpiecznie w lasach,a z tatą to był cały rytuał poszukiwań odpowiedniego drzewka.
Po kolacji wigilijnej i prezentach,był piękny zwyczaj u mnie w domu wychodzenia z pełnymi brzuchami na spacer.Pamiętam ciszę na osiedlu,blask choinek w oknach,śpiewane kolędy.Wieczorny spacer miał w sobie uroczy klimat dzięki czemu atmosfera rodzinna jeszcze bardziej się poprawiała.Zaczarowany czas.
I na naszym balkonie,Mariuszu,wisiała słonina dla sikorek.Każdy z nas pilnował,by im jej nie zabrakło.
Przy dużym mrozie można było pojeździc na łyżwach po jeziorku.
Chyba było bezpiecznie bo w tle widać osoby dorosłe czuwające nad bezpieczeństwem.
Pełna frajda ...
Jeszcze kilka ciekawostek swiatecznych z Kaszub
------------------------------------------------------------------------
Jakie zwyczaje kaszubskie wiążą się z Wigilią Bożego Narodzenia?
Ten dzień z następującą po nim nocą ma w naszej obrzędowości miejsce wyjątkowe i jedyne. Występuje tu wielkie zagęszczenie symboli, obrzędów, wierzeń i zwyczajów, ujawnia się wielkie bogactwo przeżyć. Ten właśnie dzień i ta jedyna noc pozwala uczestnikom wigilii dotknąć i doświadczyć tego, co święte i wieczne. Równocześnie rozgranicza czas pracy, czas zwykły od czasu świętego. Ten drugi czas daje uczestnictwo w sferze nieprzemijającej, boskiej, jedynie rzeczywistej. Na bogactwo wigilijnych wierzeń i zwyczajów składa się ogromnie wiele elementów, które w ciągu długich dziejów nałożyły się na siebie, tworząc w rezultacie niesłychanie barwną mozaikę.Tradycje i obrzędy wigilijne na Kaszubach związane są nie tylko z domem, ale też z zagrodą.
Jak wyglądały przygotowania w domu?
Kobiety i dziewczęta sprzątają w domu, przygotowują potrawy na obydwa święta. W wigilijne popołudnie przed zmrokiem gospodarz wnosi do domu choinkę osadzoną na stojaku do "wielgi izbe", czyli pokoju gościnnego. Strojeniem choinki zajmowały się starsze dzieci.
A jakie tradycje są związane z zagrodami?
Gospodarz otacza zwierzęta tego dnia szczególną opieką i troską. Ich pomieszczenia są sprzątane, zwierzęta otrzymują lepsze niż w zwykły dzień jedzenie. Kaszubi powiadają, że "Wszetko chowa muszi dostac swoją Gwozdka". Troska o zwierzęta bierze się stąd, że wedle tradycji były one uczestnikami narodzin Zbawiciela i pierwsze go uczciły.
Czego symbolem jest choinka?
Na Pomorze Gdańskie choinka zawędrowała dość wcześnie. Przed II wojną światową ludzie, którzy nie posiadali własnego lasu lub nie mogli sobie pozwolić na kupno choinki, stawiali na stole mirtę w doniczce i ją przyozdabiali. Nie jest więc istotny gatunek drzewka, ale fakt, że jest żywe i zielone. Oprócz wartości zdobniczych i estetycznych Kaszubi dostrzegają w choince symbolikę drzewa, które Bóg postawił w raju jako "drzewo życia". Dlatego wiesza się na niej jabłka i inne spożywcze produkty. Choinka ma przypominać drzewo naszego odkupienia. Świeczki, które płoną na choince, oznaczają zaś Jezusa, który jest światłością świata. Choinka oznacza samego Zbawiciela. Dlatego właśnie stawiamy w środku zimy żywe drzewko, wiecznie zielone, tak jak Chrystus jako Bóg jest zawsze żyjący.
Czym Kaszubi przyozdabiali drzewko?
Całe wyposażenie choinki było domowej roboty. Ozdoby przygotowano w czasie adwentu, a zajmowało to bardzo wiele czasu. Na choinkę wieszano łańcuchy ze słomy owsianej, orzechy, jabłka, szyszki srebrne lub złocone farbą, gwiazdkę ze srebrnego papieru dla ukoronowania obrzędowego drzewka, pierniki lub ciastka domowego wypieku, ozdoby z papieru, ozdoby ze słomy, małe dzwoneczki. Bogate zdobienie choinki według Kaszubów oznacza dobroć i miłość Boga dla człowieka. Choinka jest centralnym miejscem spotkań rodzinnych w okresie świąt Bożego Narodzenia. Pod choinką w wielu domach stawia się żłobek z Dzieciątkiem lub szopkę własnego wyrobu.
Jaka jest symbolika wieczerzy wigilijnej?
Zanim wszyscy zasiądą do stołu, który dla podkreślenia wagi chwili nakryty jest białym obrusem, śpiewa się kolędę, najczęściej "Wśród nocnej ciszy". Potem odmawia się wspólną modlitwę przed jedzeniem, następnie zaś ojciec lub matka rozdaje opłatek. Wszyscy składają sobie życzenia i przepraszają się wzajemnie za przewinienia. W niektórych domach przed łamaniem opłatkiem jedno z rodziców czyta Ewangelię o narodzeniu Pańskim. Następnie wszyscy wspólnie zasiadają do stołu. Przed II wojną światową wieczerza wigilijna niewiele różniła się od jakiegokolwiek posiłku postnego. Jedynie w dworkach i domach zamożniejszych gburów dbano o to, aby było 12 potraw. W tych także domach do wieczerzy zasiadali wszyscy: panowie, ich dzieci, służba, parobcy, bez żadnej różnicy. Wobec Boga rodzącego się tak ubogo wszyscy są równi. Wszyscy też otrzymywali tzw. bunter Teller, duży talerz ze słodyczami, który stał przy każdym nakryciu. Jedno nakrycie musiało zostać puste, jak i jedno przynajmniej krzesło.
Co dla Kaszubów oznacza wolne miejsce przy stole?
Przeznaczone ono było dla Jezusa, który może przyjść w postaci ubogiego lub wędrowca, ale też zmarłych, którzy w tę noc "mają od Boga łaskę" przebywania wśród swoich bliskich.
Jaki jest tradycyjny jadłospis wigilijny?
To zupa owocowa z kluskami "brzadowó zupa" lub zupa grzybowa, solone śledzie smażone, sztypka (sos), pulki (ziemniaki w mundurkach, zbożowa kawa lub herbata z mięty, kluski z makiem. Czym zamożniejszy dom, tym jadłospis był bogatszy. Z symboliką wieczerzy wigilijnej wiąże się też opłatek. Przed wojną był on na Kaszubach prawie nieznany. Jedynie w dworkach i domach zamożniejszych gburów. Łamanie się opłatkiem jest wielkim przeżyciem i momentem szczególnego wzruszenia. Wspólnota chleba wyraża duchowe pokrewieństwo tych, którzy się nimi dzielą, a także zobowiązuje do darowania każdego przewinienia. Łamanie się opłatkiem nawiązuje do pokoju, który przynosi ludziom Chrystus, Ostatniej Wieczerzy, Sakramentu Ołtarza. Różne znaczenia ma też pojęcie gwiozdka. Oznacza prezenty pod choinką, grupę kolędniczą.
Co się działo po wieczerzy?
Uczestnicy udawali się do izby, w której stała choinka, z dzieci znajdowały gwiozdkę - prezenty. Czasem rodzice wręczanie prezentów powierzali Gwiozdce. Był to jeden mężczyzna, który ubrany w wywrócony na lewą stronę kożuch, przepasany słomianym powrozem, w baraniej lub słomianej czapce i masce zwanej larwą chodzi z dzwonkiem od domu do domu. Pyta dzieci pacierza i katechizmu.
Rolę Gwiozdki mogło spełniać kilku mężczyzn od 7 do 12 osób. Wyróżniamy następujące postaci:
szindara czyli policjant, który wprowadza całą grupę i nią kieruje. Wchodząc do domu pyta: "Chceta wa ledze Gwiozdke widzec"?
kominiarz - natychmiast udaje się do paleniska kuchennego i jeśli zastanie popiół wygarnia go ręką na podłogę, po czym wypisuje gospodarzowi symboliczny rachunek za wykonaną usługę. Podchodzi po kolei do wszystkich domowników, wita się, głaszcze po policzkach dziewczęta i smaruje je sadzą.
diabeł - biega wkoło i dokucza wszystkim drewnianymi widłami. Jest postrachem szczególnie dla dzieci
śmierć - majestatyczna i nieruchoma, ubrana w białe szaty przypomina o nieuchronnej śmierci, a niegrzecznym dzieciom grozi piekłem
baba i dziad - ich zadaniem jest zabawianie domowników stylizowaną sprzeczką małżeńską, ale kończącą się zgodnym wesołym tańcem. Baba ma ze sobą duży pleciony kosz, do którego gospodyni wkłada ciasto, kiełbasę, jabłka.
bocian - kieruje swe kroki ku garnkom w kuchni lub komorze, aby wyciągnąć długim dziobem kawałek przygotowanego na święta mięsa lub kiełbasy.
gwiozdka - cały obwiązany plecionką ze słomy, w ręce trzyma korbacz, egzaminuje dzieci z pacierza i katechizmu i wynagradza cukierkami lub karze. On też w imieniu całej grupy składa życzenia gospodarzom: "Za gościnę dziękujemy, zdrowia, szczęścia wam życzymy, byście mieli to, co trzeba, a po śmierci szli do nieba. Oprawę widowisku zapewnia muzykant elegancko ubrany w kapeluszu, grający na harmonii lub akordeonie. Odwiedziny kończą się obdarowaniem jej przez gospodarzy ciastem, pieniędzmi, alkoholem. Motywem przyjmowania maszkar jest chęć rozrywki i zabawy, ale również kontynuacja tradycji ojców. Jest przekonanie, że tym, którzy przyjmują grupę kolędniczą do domu, przynosi ona błogosławieństwo boże dla rodziny, inwentarza, a także urodzaj w polu. Tym, którzy nie przyjmują kolędników, może pójść źle.
A ja tu do tych artykułów na temat Wigilii i Świąt Bożego Narodzenia na Kaszubach przedstawiam dwa zdjęcia jedno zdjęcie to ze dworku ziemiańskiego , a drugie to z muzeum etnograficznego we Wdzydzach Kiszewskich w chacie chłopskiej
Też i jak w chacie czy we dworze ziemiańskim też to pięknie wygląda
Asiu dzięki za wspomnienia może jeszcze ktoś powspomina przygotowania do świąt Bożego Narodzenia w Siemirowicach ?
A na zdjęciu na tej ślizgawce jest Asia Staszewska .
To też było jedno z zajęć w trakcie świąt Bożego Narodzenia gdy święta były śnieżne i mrożne i gdy zamarzło nasze jezioro
Wysłany: Sob Gru 17, 2011 9:27 Temat postu: Re: SIEMIROWICE cz. 17
a ta druga dziewczynka na zdjęciu- to moja siostra Ewa Rok około 1965-66.
Łyżwy wtedy przykręcało się do butów. Zimowe buty miały dziurki w obcasach, do których wkładało się wystający bolec w łyżwie. Specjalnym kluczykiem dokręcało się ,,skrzydełka" łyżew do podeszwy buta i jeszcze zapinało się paskami na podbiciu. Łyżwy ciągle spadały ale frajda była. A że były to buty do chodzenia, dziury ciągle zapchane były ubitym śniegiem i lodem, który trzeba było wydłubać. W tamtych czasach prawie wszyscy umieli jeździć na łyżwach.
Wiek: 67 Dołączył: Sob Mar 01, 2008 17:26 Posty: 394 Skąd: wejherowo
Wysłany: Sob Gru 17, 2011 16:53 Temat postu: Re: SIEMIROWICE cz. 17
Masz rację,Haniu.Już mieszkając w Wejherowie jeździłam z córką do Oliwy na sztuczne lodowisko.Nauczyłam ją jeździć na łyżwach.Jeździliśmy także na stworzonym przez tatę lodowisku na boisku szkolnym OHP w Wejherowie-tak,jak czynił to tata za klubem oficerskim w Siemirowicach,zanim powstało jezioro.Był inicjatorem zalewania tego właśnie skrawka ziemi.Za klubem wielu z nas uczyło się poruszać na łyżwach.Wraz z jeziorem,po paru latach, powstała w klubie wypożyczalnia figurówek i hokejówek. Na zamarznięte jezioro nie wchodziłam wcześniej niż tata mi zezwolił.Pamiętam,jak dwóch-trzech dorosłych wchodziło na zamarznięte jezioro,z siekierą.Po "wydłubaniu" dziury w lodzie,sprawdzeniu jego grubości,dawano hasło dzieciom-możecie jeździć.Wcześniej nawet nie miałam odwagi stopy postawić na zamarzniętym jeziorze.Pod tym względem byłam bardzo posłusznym tacie dzieckiem
I kto by pomyślał,że właśnie w Wejherowie złamię rękę wchodząc na lodowisko...
Wysłany: Sob Gru 17, 2011 21:05 Temat postu: Re: SIEMIROWICE cz. 17
Ja takie łyżwy przykręcane do butów o czym pisze Hania to znakomicie pamiętam - to były łyżwy gdzie się uczyłem stawiać pierwsze kroki na dość grubym i bezpiecznym lodzie naszego jeziora .
Bo takiego lodowiska za klubem nie pamiętam , bo jestem od Was młodszy
Tak faktycznie na tym zdjęciu prócz Asi jest siostra Hani - Ewa.
Odnośnie do łyżew jak ktoś się nauczył jeżdzić na tych przykręcanych do butów łyżwach to rodzice kupowali dziewczynkom figurówki , a chłopakom - hokiejówki
Dołączył: Sob Maj 27, 2006 19:48 Posty: 7459 Skąd: Babie Doły
Wysłany: Sob Gru 17, 2011 21:18 Temat postu: Re: SIEMIROWICE cz. 17
Witam!
Otrzymałem przed chwilą wiadomość że w Klubie Garnizonowym w Siemirowicach we wtorek /20 grudnia/ o godzinie 17.00 odbędzie się koncert kolęd.
Zaprasza kierownik klubu !!!
Wysłany: Nie Gru 18, 2011 11:38 Temat postu: Re: SIEMIROWICE cz. 17
hole58 napisał:
a ta druga dziewczynka na zdjęciu- to moja siostra Ewa Rok około 1965-66.
Łyżwy wtedy przykręcało się do butów. Zimowe buty miały dziurki w obcasach, do których wkładało się wystający bolec w łyżwie. Specjalnym kluczykiem dokręcało się ,,skrzydełka" łyżew do podeszwy buta i jeszcze zapinało się paskami na podbiciu. Łyżwy ciągle spadały ale frajda była. A że były to buty do chodzenia, dziury ciągle zapchane były ubitym śniegiem i lodem, który trzeba było wydłubać. W tamtych czasach prawie wszyscy umieli jeździć na łyżwach.
Na łyżwach jeździło pół osiedla, drugie pół jeździło na sankach. Ile z nich połamaliśmy. Pamiętam jak dostałem sanki od rodziców, wysiedli z autobusu PKS-u, a ja byłem na górce obok poczty. Poprosiłem żeby dali mi sanki i że bez sznurka dam radę wtaszczyć je pod górę. Nosiło się je jak plecak. Do domu wróciłem po dwóch godzinach, ale bez sanek, te zostały na słupku odgradzającym bagna. Słupek zderzenie wytrzymał, sanki nie. Oj bolał tyłek od paska. Następne sanki zrobił ojciec sam i wytrzymały wiele lat, zostały podarowane komuś jak wyprowadzaliśmy sie do Gdyni 1975 roku i zapewne komuś jeszcze długo służyły. Miały metalowe płozy i grube dębowe szczeble. A z jeziora zimą to pamiętam jak wpadłem w przerębel obok domku dla łabędzi i pomogli mi koledzy wydostać się, a potem w domu suszyłem ciuchy w tajemnicy przed rodzicami na kaloryferze. A był to pierwszy rok kiedy rozebrano piece i zamontowano centralne ogrzewanie.
Wysłany: Nie Gru 18, 2011 13:52 Temat postu: Re: SIEMIROWICE cz. 17
Za klubem wodę wylewali na lodowisko dosyć długo, bo szybciej można było z niego korzystać. Jeziorko powstało w latach 60-tych. Zanim zamarzło to upłynęło trochę czasu.
Na fotce niżej moja osoba na lodowisku za klubem
Możesz pisać nowe tematy Możesz odpowiadać w tematach Możesz zmieniać swoje posty Możesz usuwać swoje posty Możesz głosować w ankietach
Portal www.MojeOsiedle.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi
zamieszczanych przez użytkowników serwisu. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo
lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną
lub cywilną.